Przyszłoroczne budżety szkół pod lupą ratusza

Burmistrz zapowiada prześwietlenie finansów każdej z podległych szkół, po tym jak na jego biurko trafiły projekty budżetów z wzrostem wydatków nawet o 29 proc. - Musimy zejść maksimum do 7 proc., bo inaczej nie zepniemy budżetu – mówi Arseniusz Finster. Grzegorz Czarnowski, dyrektor wydziału oświaty w poszukiwaniu oszczędności wspomina o redukcji zatrudnienia w administracji i obsłudze.

W chojnickim ratuszu trwają prace nad prowizorium budżetu na 2020 r., jednym z jego składowych są wydatki na oświatę. Średnio te stanowią ¼ miejskich finansów. - Sytuacja nie jest dobra, ponieważ z subwencji oświatowej mamy mniej więcej 1 mln zł mniej niż mieliśmy, jeśli chodzi o dochody z PIT-u, to w roku 2020 będą takie same jak w roku 2019 – informował w poniedziałek (21.10) na sesji radnych burmistrz Arseniusz Finster. To właśnie z PIT i CIT-u samorząd może łatać dziury w oświacie. Drugim źródłem są dochody z podatków lokalnych. Włodarz już zapowiedział ich wzrost (radni uchwalą wyższe stawki na listopadowej sesji). To jednak nie ratuje sytuacji.

Pomimo, że w związku z reformą oświaty liczba nauczycielskich etatów w placówkach podległych urzędowi miejskiemu spadła o 12 proc. (z 540 do 480), podobnie przedstawiają się statystyki co do liczby uczniów i realizowanych godzin, szefującym jednostkom poinformowali ratusz o znacznym wzroście wydatków w roku przyszłym. Przeciętnie szkolne budżety wynoszą od 6 do 10 mln zł. - Dyrektorzy przedłożyli nam projekty budżetowe, z których wynikają wzrosty od 16 do 29 proc. - mówił włodarz, który biorąc pod uwagę spadek zatrudnienia i dwie tegoroczne podwyżki nauczycielskich płac (najpierw 5 a potem 10 proc.) spodziewał się wzrostu wydatków na poziomie 5 proc. - Zaczynamy prześwietlać każdą szkołę, arkusz organizacyjny na stół. Przeliczymy godziny, programy. Musimy zejść z tymi budżetami maksimum do wzrostu 5-7 proc., inaczej nie zepniemy budżetu.

„Prześwietlanie” szkół rozpocznie się dzisiaj (23.10) i potrwa do połowy przyszłego tygodnia. Jak podaje Grzegorz Czarnowski największy wzrost wydatków zasygnalizowały SP nr 7, SP nr 5 i SP nr 3. W placówkach oświatowych ponad 90 proc. wydatków stanowią wynagrodzenia. Nauczycielskie płace finansowane są z subwencji (Trzeba tu jednak zaznaczyć, że samorządy nie otrzymały wystarczających środków na wypłatę podwyżek. Miasto Chojnice tylko do końca br. musi dołożyć do wynagrodzeń ponad pół miliona złotych), po stronie samorządu leżą płace sektora administracji i obsługi. - W ciągu roku przeznaczamy na nie około 5 mln zł, a musimy pamiętać, że od przyszłego roku czeka nas wzrost płacy minimalnej. Na 110 pracowników administracji i obsługi połowa ma najniższą krajową – podaje dyrektor wydziału oświaty. Poszukiwanie oszczędności w szkołach odbędzie się najprawdopodobniej kosztem tej grupy pracowników. Miasto już jakiś czas temu zastanawiało się nad zastąpieniem sprzątaczek zewnętrzną firmą sprzątającą. - Redukcja zatrudnienia nie przyniesie od razu efektu bo pracownikom będą należały się odprawy, ale w przyszłym roku ten skutek byłby już widoczny – mówi Grzegorz Czarnowski. W pierwszej kolejności jednak miasto zamierza skupić się na zmniejszeniu kosztów poprzez przeorganizowanie funkcjonowania szkół. Urzędnik wymienia tutaj minimalizację godzin doraźnych, tj. ograniczenie zastępstw na rzecz świetlicy, łączenie oddziałów szkolnych i cięcia środków na zakup pomocy dydaktycznych. - Nie możemy nie zrealizować zadań, które narzuca na nas ustawa, ale spróbujemy znaleźć kompromis.

Dyrektor wydziału oświaty wskazuje, że sporym obciążeniem dla miejskiego budżetu są dodatkowe godziny dla uczniów, którzy otrzymali orzeczenie z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej. - To są często rewalidacje, nauczania indywidualne. Tygodniowo trafia do nas kilka takich orzeczeń, dla przykładu dla 3 osób łącznie dodatkowo 35 godzin. Robimy prawie dwa etaty nauczycielskie jednym ruchem długopisu.