Komu mieszkanie od miasta?
Do 17 października w ratuszu czekają na uwagi i opinie dotyczące zasad wynajmowania mieszkań komunalnych. Projekt uchwały można ściągnąć ze strony miejskiej, podobnie formularz opinii. Nad zapisami pochylili się radni i wprowadzili już pewne zmiany.
Najistotniejsza zmiana jest w paragrafie czwartym projektu uchwały, nad którymi trwają właśnie konsultacje społeczne. Mówi o tym, jakie dochody trzeba mieć by starać się o przydział mieszkania z zasobów miasta. Jak tłumaczył radnym Jarosław Rekowski, dyrektor wydziału komunalnego urzędu miejskiego, od wysokości najniższej emerytury, czyli aktualnie wartości ok. 880 zł, obliczany jest próg, który chojniczanin musi spełniać by ubiegać się o mieszkanie z miasta.
Wszystko jest obliczane procentowo. Jeśli jest to jedna osoba, to nie może przekroczyć dochodu 1765 zł. Jeśli dwie, 1324 zł na osobę. A w przypadku większej ilości osób w gospodarstwie domowym to 1103 zł. Niższy próg jest w wypadku lokalu socjalnego i wynosi odpowiednio: 1103 zł, 882 zł i 662 zł na osobę. Dodatkowo w uchwale wprowadzono też możliwość ubiegania się o obniżkę czynszu na czas określony. Wynika to ze stosownej ustawy, z którą prawo uchwalne przez gminy musi być zgodne.
Urzędnicy projekt uchwały zaprezentowali radnym z komisji komunalnej. Zasiada w niej dwoje pracowników miejskiej spółki, czyli Zakładu Gospodarki Komunalnej. Maria Sulima Sułkowska od razu zwróciła uwagę na zmianę paragrafu dotyczącego śmierci najemcy. - Wnukowie nie będą mieli prawa pozostać i muszą opuszczać lokal? Poprzednio, jeśli mieszkali tam 10 lat, to oni wówczas mogli zostać w mieszkaniu - podkreślała radna. - Rzeczywiście, patrząc na zasoby lokalowe, są one dosyć określone. I bardzo często dzieje się tak, że te osoby oprócz tego, że są na meldunku fikcyjnym, w ogóle nie przebywają w tych miejscach. Natomiast rzeczywiście dziedziczą lokal komunalny. Wobec powyższego zdecydowaliśmy, żeby trochę ograniczyć część osób, która bezpośrednio nie jest związana z danym lokalem - usłyszała w odpowiedzi od Jarosława Rekowskiego.
Link do Mp3 (- Rzeczywiście patrząc na zasoby lokalowe, są dosyć określone...)
Od razu jednak sprostowała, że ZGM robi wywiady i sprawdza takie sytuacje na bieżąco. A po skreśleniu z uchwały takiego zapisu tylko małżonek i jego dzieci będą mogli pozostać w mieszkaniu komunalnym. Zdaniem radnej trzeba to umożliwić i innym, np. wspomnianym wnukom. Takiej regulacji przeciwny był dyrektor komunalki. Głównie dlatego, że zasoby komunalne miasta są ograniczone. - Obserwujemy rodziny, które się rozdzielają i tych lokali cały czas nam brakuje. Każdy dorosły może przecież złożyć wniosek o indywidualny lokal i odczekać swoje w kolejce.
To jednak nie przekonało radnych, którzy po dyskusji uznali, że najem danego lokalu po śmierci najemcy powinien przysługiwać nie tylko małżonkowi czy dzieciom, ale również osobom, które zamieszkiwały z nim co najmniej 5 lat. I to na ich wniosek zostało dopisane do projektu.
Ale nie był to koniec dyskusji na posiedzeniu komisji komunalnej o mieszkaniach, które posiada miasto. A raczej zasadach ich przyznawania. Pretekstem była wyjątkowa sytuacja, gdy lokum dostała repatriantka z Ukrainy. To efekt pozytywnej odpowiedzi na prośbę wojewody, by zaprosić do nas rodzinę z Ukrainy. Radni podjęli nawet specjalną uchwałę w tej sprawie, a teraz jest problem. Ten opisał radny Bogdan Marcinowski, na co dzień pracownik ZGM-u. Ukraince przydzielono mieszkanie, a na koniec czerwca podpisała protokół odbioru. Opłaciła nawet czynsz za trzy miesiące. Potem zmieniła zdanie i uznała, że mieszkanie nie nadaje się do zamieszkania. Chciała zwrotu pieniędzy. Aktualnie przebywa w hostelu dla ofiar przemocy przy ul. Piłsudskiego w Chojnicach. Zdaniem administratora ZGM, to naciągnie. Najmująca w końcu się rozmyśliła i uznała, że mieszkanie jest zbyt drogie w utrzymaniu. To kwota ponad tysiąca złotych miesięcznie.
Link do Mp3 (- Nastąpił przydział mieszkania...)
Całą sytuację za dziwną uznał szef miejskiej komisji komunalnej Antoni Szlanga. A to dlatego, że radni zgodzili się na przyjęcie rodziny. Tymczasem do Chojnic przyjechała tylko kobieta. Dzieci miały zostać na Ukrainie, a mąż jest marynarzem.
- Pewne rzeczy w uchwale są wyartykułowane i nie możemy stosować dwóch różnych standardów. W którymś momencie przyjedzie ktoś z Donbasu i zażąda willi - nie ukrywał poirytowania, podobnie jak jego koledzy z komisji. Przewodniczący Szlanga zamierza temat podjąć jeszcze publicznie na sesji pod koniec października, bo mogą być przecież przypadki innych repatriantów, a wszystkich trzeba traktować równo.