‘Liczyliśmy na więcej dzieci’

Przyszedł czas na podsumowanie programu in vitro w Chojnicach. Burmistrz zastrzega jednak, że każde jedno dziecko urodzone dzięki programowi, to duże szczęście.

W tym roku kończy się dofinansowanie programu in vitro, który realizowany jest w Chojnicach od 2017 roku.  Miasto podpisało umowy z 3 klinikami, które przeprowadzają cały proces, a z miejskiej kasy wydano na ten cel kwotę wynoszącą około 234 tys. złotych. Program od początku wzbudzał wiele kontrowersji wśród radnych Rady Miejskiej, niektórzy otwarcie mówili o braku akceptacji dla niego oraz nie popierali budżetu, gdy znajdował się w nim zapis o finansowaniu in vitro. Jednakże został on wprowadzony i pierwsze dziecko urodzone dzięki wsparciu programu przyszło na świat w czerwcu 2019 roku. Po nim pojawiły się kolejne maluchy i łącznie do tej pory urodziło się 23 małych chojniczan.

- Liczyliśmy na więcej, tak na 50-60 dzieci, ale niestety, nie udało się. Trudno to w ogóle mierzyć w pieniądzach, ale wychodzi na to, że wydaliśmy 10 tys. złotych na jedno urodzone dziecko. To są żadne pieniądze do tego szczęścia, które będą miały rodziny mając dziecko i mogąc je wychowywać – mówi burmistrz Arseniusz Finster. – Liczę na to, że tak jak większość krajów europejskich, Polska wróci do finansowania in vitro ze środków publicznych.

Co natomiast dzieje się z zarodkami, które zostały zamrożone? Ta kwestia przy dyskusjach podczas sesji miejskich najbardziej martwiła rajców, którzy argumentując, że program jest nieetyczny wskazywali na to, że stają się one „odpadem medycznym”. Jednakże tak się nie dzieje, ponieważ nie są one niszczone. Gdy zarodki zostają zamrożone, wówczas rodzice wnoszą opłatę za ich przechowywanie na czas nieokreślony lub mogą oddać je bezpłatnie do „adopcji” w sytuacji, gdy kobieta nie ma swoich zarodków albo mężczyzna ma nieaktywne plemniki.

Ponadto, pary chcące kilkukrotnie skorzystać z programu mają taką możliwość, jednak taka potrzeba nie została do tej pory zgłoszona.