Strona główna

Szkolenie BHP i przeciwpożarowe? Nie wiem, nie pamiętam...

Szkolenie BHP i przeciwpożarowe? Nie wiem, nie pamiętam...

2021-12-23 11:03:12  |  Angelika Ollik

Wczoraj, tj. 22 grudnia przed Sądem Rejonowym w Chojnicach, odbyła się kolejna rozprawa w sprawie niedopełnienia obowiązków w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa przeciwpożarowego przez dyrekcję Hospicjum Zwiastowania Najświętszej Marii Panny, Barbarę Bonnę oraz Jerzego Krukowskiego. Prawie dwa lata temu, w nocy z 5 na 6 stycznia życie straciło 4 pensjonariuszy. Zeznania składali członkowie rodzin pensjonariuszy, oraz pracownicy placówki.


W pierwszej kolejności, swoje zeznania przedstawiły rodziny pacjentów. Mąż jednej z pensjonariuszek tłumaczył, że został zaznajomiony z regulaminem ośrodka przez Jerzego Krukowskiego, ale nie był pewny czy coś podpisywał poza standardowymi dokumentami przyjęcia. Z kolei córka innej pacjentki wspominała, że nikt z kierownictwa nie był obecny przy przyjmowaniu jej mamy do hospicjum. Kobieta nie była pewna czy została zapoznana z zasadami bezpieczeństwa.

Czy szkolenia BHP i przeciwpożarowe w ogóle się odbywały?

Swoją wersję wydarzeń przedstawiła także Iwona W., wieloletnia pracownica hospicjum, a także pielęgniarka koordynująca. Zatrudniona przez Fundację Palium w czerwcu 2006 r., a wcześniej współpracująca z państwem Bonna w Szpitalu Specjalistycznym im. J. K. Łukowicza w Chojnicach.

- Nie pamiętam, czy poza umową coś podpisywałam, nie pamiętam żadnych szkoleń i prób ewakuacji - tak brzmiało pierwsze zeznanie pani Iwony złożone jeszcze w trakcie policyjnego śledztwa. - W trakcie mojego zatrudnienia jakieś szkolenia były organizowane i przeprowadzał je mój mąż Władysław. Potem, po 2010 r. pamiętam, że jedno szkolenie przeprowadził Jerzy Krukowski w siedzibie Fundacji Palium. Nie pamiętam, co było przedmiotem szkolenia, ani jego uczestników. Później już nie było organizowanych szkoleń, jedynie zastępca pani prezes prosił względem nowych pracowników o wdrożenie w temat BHP. Jednak nie wiem jak wyglądało takie szkolenie, bo nigdy nie byłam jego świadkiem. Na pewno szkolenie tego typu u nowych pracowników było w grafiku jego zadań. Z tego co wiem, hospicjum nie posiada zatrudnionego inspektora BHP. Nie były organizowane żadne próbne alarmy ani szkolenia z dróg ewakuacyjnych.

Na pytanie Słupskiej Prokuratury odnośnie szkoleń BHP lub ppoż. odpowiedziała przecząco. - Mój mąż w wojsku był strażakiem i gdzieś tam w rozmowach w domu przewijała się informacja, jak postąpić w czasie pożaru. Gaśnice były i myślę, że potrafiłabym ich użyć, natomiast nikt nie pokazywał mi jak to się robi. Jeśli chodzi o palących pacjentów, to czasem czułam dym w łazienkach, ale nigdy nie złapałam nikogo za rękę. Jednak zapytana o Andrzeja Ł. (pacjenta, który zaprószył ogień) potwierdziła, iż złamał on kilkukrotnie zakaz palenia, co miało grozić jego wydaleniem z placówki. - Nie wiadomo mi nic również odnośnie kontroli przestrzegania przepisów przeciwpożarowych i warunków prowadzenia działań ratowniczych, która miała być przeprowadzona przez funkcjonariuszy Państwowej Straży Pożarnej na terenie hospicjum w okresie 15-22 marca 2019 r. Ja nie byłam świadkiem takiej kontroli i wydaje mi się, że taka kontrola w okresie mojej pracy nie miała miejsca. Możliwe jednak, że pełniłam w tych dniach inne obowiązki. Wydaje mi się też, że pacjenci nigdy nie byli zapoznawani z żadnymi regulaminami dotyczącymi pobytu.

Inny pracownik hospicjum, pielęgniarz Paweł S. stwierdził, że w ciągu ponad 20 lat pracy kilkakrotnie uczestniczył w szkoleniach BHP oraz ppoż. Nie potrafił sobie jednak dokładnie przypomnieć, kiedy miało miejsce ostatnie, ani ile dokładnie osób brało w nich udział, jak również kto je przeprowadzał. Jest jednak przekonany, że posiada certyfikaty ich ukończenia.

Certyfikat ze szkolenia - „To tylko papier, a najważniejsza jest wiedza”

Zeznania składała także żona oskarżonego, Kamila K., która pracuje w hospicjum jako koordynator zajęciowy. Na pytanie o szkolenia z zakresu BHP i ochrony przeciwpożarowej odpowiadała twierdząco. - Były szkolenia na zewnątrz budynku, z użyciem gaśnic, uczestniczyło w nich około 10 osób. Przeprowadzał je Jerzy Krukowski ze strażakiem. Ja wiem, że jest wyznaczona osoba, która zajmuje się działaniami z zakresu ochrony przeciwpożarowej, ale nie jestem w stanie wymienić jej z imienia i nazwiska. Potem również pan, który montował gaśnice w budynku instruował nas, jak je użyć, ale nie pamiętam dokładnie kto był wtedy ze mną. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy otrzymałam dokument, ale zawsze otrzymujemy dokumenty po szkoleniu. Ja swój mam albo w teczce, albo został wyrzucony. To tylko papier, a najważniejsza jest wiedza - stwierdziła Kamila K. - W noc pożaru do mojego męża zadzwonił burmistrz i powiedział, że się pali hospicjum. Na miejscu już stwierdziłam, że kluczy od zamkniętych drzwi wejściowych nie było tam gdzie zawsze, czyli w skrzynce na dyżurce pielęgniarek. - Dlaczego pielęgniarki nie użyły wtedy gaśnic? - dopytywała prokurator Renaty Szamiel. - Myślę, że nie miały szans, bo było takie zadymienie, że nie mogły trafić na nie ręką – odpowiedziała Kamila K.

„Gaśnice, to było tylko powiedziane, że trzeba potrząsnąć, odbezpieczyć i wtedy gasimy”

Swoje doświadczenia z zakresu szkoleń BHP oraz ppoż przedstawiały także inne pracownice placówki. Agnieszka K., mówiła o teoretycznym szkoleniu, które odbyło się wraz z jej przyjęciem do pracy. Pani Agnieszka już nie pracuje w placówce, ale pamięta, że ktoś oprowadzał ją po korytarzu i wskazywał gdzie są gaśnice. Jak ich użyć nie wiedziała. Kolejna pracownica Bożena M., utrzymywała, iż miała szkolenie indywidualne z J. Krukowskim tuż po przyjęciu do pracy. - Różnie z tymi szkoleniami. Prezes Krukowski dawał do przeczytania informacje BHP, krótko powiedział i podpisywaliśmy. Przeciwpożarowe też było 2 lata temu, ale dokładnie nie pamiętam. Gaśnice, to było tylko powiedziane, że trzeba potrząsnąć, odbezpieczyć i wtedy gasimy. Hydrantów nie było, ale nie jestem pewna. Natomiast, Grażyna Ł., obecnie nadal zatrudniona w hospicjum również twierdziła, że szkolenie indywidualne odbyła, ale nic nie podpisywała, poza certyfikatem z BHP, jaki otrzymała.


Problemy z pamięcią i szkolenie po pożarze

Lekarz Mateusz G., zatrudniony od ponad 15 lat do chwili obecnej w placówce, również nie potrafił udzielić pełnej odpowiedzi, co do szkoleń. - Szkolony byłem na pewno, ale nie pamiętam przez kogo i kiedy. Nie pamiętam również jak często się te szkolenia mogły odbywać. Na pytanie pani prokurator o problemy z pamięcią odpowiedział przecząco.
Wszyscy zeznający byli zgodni co do tego, że szkolenie praktyczne z zakresu ochrony przeciwpożarowej, z którego każdy posiada certyfikat, odbyło się na pewno już po tragicznym pożarze.

Na wczorajszym posiedzeniu sądu nie stawili się oskarżeni, reprezentowali ich pełnomocnicy. Wśród pytań, jakie zadał mecenas Tomasz Kopoczyński, znalazły się te o ewentualne znajomości świadka z chojnickimi policjantami czy gaśnice w pokoju przesłuchań i na korytarzu komendy.

Następna rozprawa, na której zeznania w obecności sędziego, Dawida Nosewicza składać będą kolejni świadkowie, zaplanowana jest na 12 stycznia 2022 r.

Powiązane artykuły:

Najnowsze artykuły:

pełna wersja Chojnice24  |  do góry

© chojnice24.pl  |  powered by intensys.pl