Strona główna

'Coś się wydarzyło. Nie wiem co. Wszystko leży'

'Coś się wydarzyło. Nie wiem co. Wszystko leży'

2018-08-11 13:00:14  |  Agata Wiśniewska

To tylko fragment wiadomości, jaką 11 sierpnia 2017 r. po godz. 23 st. kpt. Błażej Chamier Cieminski otrzymał od dowódcy zmiany. Na służbę zostali wezwani wszyscy strażacy z chojnickiej jednostki. - Mimo, że pracuje u nas 60 ludzi, większość nie zdołała dotrzeć do komendy. Przez powalone drzewa nie byli w stanie wyjechać ze swoich miejscowości. Zaczęli się więc formować z okolicznymi jednostkami OSP - rok po przejściu przez nasz region nawałnicy tragiczną noc i późniejsze  wydarzenia wspomina komendant KPP SP w Chojnicach.



Feralnej nocy z 11 na 12 sierpnia 2017 roku Błażej Chamier Cieminski, wtedy jeszcze nie komendant a zastępca naczelnika wydziału operacyjno-kotrolno-rozpoznawczego, został wezwany do pomocy na stanowisku kierowania. W drodze z rodzinnych Charzyków minął tylko kilka powalonych drzew, nie miał więc pojęcia, z czym przyjdzie mu się mierzyć. Przez telefon od dowódcy zmiany usłyszał: „Słuchaj, coś się wydarzyło. Nie wiem co. Jedziemy do pierwszego zdarzenia w kierunku Tucholi i wszystko leży. Będzie bardzo dużo roboty”.

W dyżurce telefony się urywały. - Przez pierwszą godzinę odebraliśmy fizycznie półtora godziny rozmów. Na stanowisku obsługiwanym na co dzień przez jedną osobę, dodatkowe siedem par rąk do pracy nie wystarczało. - Zaczęliśmy  przyjmować  tylko zgłoszenia dotyczące zagrożenia zdrowia lub życia - wspomina st. kpt. Chamier Cieminski. O 23:48 pojawiła się informacja o harcerzach z Suszka. Wcześniej wpłynęły zgłoszenia o innych zdarzeniach z ofiarami śmiertelnymi w powiecie chojnickim. Aby do nich dotrzeć, strażacy musieli torować sobie drogę w różnych kierunkach - Zielona Chocina, Małe Swornegacie, Zapora (Mylof) i ww. Suszek. Przypomnijmy, łącznie z dwiema harcerkami żywioł pozbawił życia pięć osób w naszym powiecie.

Dowództwo nad akcją objął komendant wojewódzki. - Trudnością było to, że gdzie byśmy nie wysłali naszych zastępów, a pracowały wszystkie jednostki z powiatu, one wszędzie się zatrzymywały i nie mogły dotrzeć do miejsca, do którego były dysponowane. Nikt z nas na tamtą chwilę nie zdawał sobie sprawy z tego, co się wydarzyło na terenie Rytla, ale nie tylko. Spiesząc z pomocą utknęli nie tylko strażacy. - Karetki pogotowia były po prostu uziemione na drogach. Jedna na trasie do Bytowa, druga na drodze krajowej 22 w okolicach Rytla. Dopiero około 2 w nocy zdaliśmy sobie sprawę, że największe spustoszenie, epicentrum nawałnicy było w okolicach Rytla. Złomy drzew tworzyły zwały na 2 metry. Leżało drzewo na drzewie. Niedowierzaniem dla nas było, że 50 pilarzy, którzy byli już skoncentrowani na drodze krajowej nr 22 przez godzinę przechodziło około 200 metrów. Normalnie udrażniali kilometr w przeciągu 15 minut. To były dla nas bardzo trudne momenty. Właśnie około godziny 2 mieliśmy zarys sytuacji, gdzie całkowicie nie możemy przejechać i że to nie są pojedyncze drzewa, tylko ogromna ilość. Temu wszystkiemu towarzyszyła masa trudności logistycznych. W nocy na terenie powiatu chojnickiego nie działała żadna stacja paliw. Musieliśmy jeździć tankować do Człuchowa.  Bolączką OSP był z kolei brak agregatów prądotwórczych.

Priorytetem stało się dostanie nad Jezioro Śpierewnik, gdzie odciętych od świata zostało blisko 150 harcerzy. - Od pierwszych chwil ściągaliśmy posiłki z pobliskich powiatów. 30 minut po północy zostały zadysponowane środki spoza  województwa. Na pomoc chojnickim strażakom ruszyli koledzy z zachodniopomorskiego. Półtorej godziny później uruchomiono także strażaków z mazowieckiego. - Dotarli na teren naszego powiatu przed 7 rano.

Do komendy wciąż napływały zgłoszenia o harcerzach. - Dostawaliśmy informacje zarówno od uczestników obozu, opiekunów i rodziców z różnych stanowisk kierowania w Polsce. One bardzo od siebie się różniły. Np. mieliśmy informację, że harcerze przemieszczają się w kierunku drogi nr 22. Cały czas musieliśmy te informacje weryfikować. Musieliśmy sprawdzić też sytuację harcerzy z obozów w Kopernicy i Czernicy. Dotarła do nas informacja, że zdążyli się ewakuować, ale to i tak trzeba  było zweryfikować.


Trasę, którą strażacy dotarli do Suszka, wskazali mieszkańcy Nowej Cerkwi. - Z Chojnic wyjechało sześć zastępów w kierunku Silna. Potem jechaliśmy przez Gockowice, Nicponie, Lotyń. Kolejne jednostki próbowały się przedostać od strony Racławek, ale wciąż napotykały na powalone drzewa. Nie bez przeszkód też strażacy dojechali w końcu do Lotynia. Stamtąd przez łąki mieli dostać się do harcerzy. Udrażnianiem drogi koordynował miejscowy - operator koparko-ładowarki Jerzy Łangowski. - Wyjaśnił nam, że dojazd od tamtej strony jest możliwy przy użyciu auta terenowego. Ja akurat posiadałem auto z napędem 4x4. Ostatni odcinek drogi pokonali pieszo. - Weszliśmy do obozu o 5:36. Przez niecałą godzinę udzielaliśmy poszkodowanym pierwszej pomocy. O 6:40 rozpoczęła się ewakuacja. Zakończyła o 9:08. Akcją kierował komendant wojewódzki, który na teren obozu dotarł łodzią. Dzieci z powalonego lasu wywożono pick-upami, które wcześniej działały na krajowej 22. - Do jednego auta pakowaliśmy 3 harcerzy i ratownika medycznego. Dowoziliśmy do Lotynia, gdzie powstał punkt medyczny. Tam lekarz decydował, co dalej. 38 osób trafiło do szpitali, reszta została przetransportowana do szkoły w Nowej Cerkwi, gdzie czekało miejsce do spania i pomoc psychologiczna. Zadaniem strażaków było również wydobycie ciał ofiar nawałnicy, dwóch dziewczynek. - Ewakuacja była bardzo trudna i czynności związane z tymi dziewczynkami też.

Mało kto wie, że na teren, przez który przeszedł żywioł, wielokrotnie dysponowano Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Ze względu na warunki pogodowe śmigłowce musiały zawrócić. Podobnie było z jednostkami marynarki wojennej z ratownikami wysokościowymi na pokładzie. - Oni o 4:30 wylecieli z Gdyni. Niestety, nad miejscowością Przywidz musieli zawrócić z powodu warunków pogodowych. Mieli spuścić się do obozu w Suszku po linach.

Przez kolejne dwa tygodnie strażacy z powiatu chojnickiego wsparci posiłkami z całej Polski usuwali skutki nawałnicy. - To była ogromna praca i ilość zaangażowanych sił i środków. Bardzo dobrze sprawdził się nasz system ratowniczy, dlatego że PSP jako służba wiodąca i koordynująca wszystkie działania potrafiła zadysponować z terenu całego kraju różne jednostki. Był m.in. Lublin, Łódź, Warszawa, Kraków, Poznań, Wieliczka. Na przykład do Sępólna Krajeńskiego przyjechali strażacy z Olsztyna będący na służbie. Po otrzymaniu dyspozycji od razu wyruszyli.

Komendant zawodowych strażaków składa ogromny ukłon w stronę ochotników. - Działanie  OSP było niesamowite. Te jednostki potrafiły same się zmobilizować i odgruzowywać swoje miejscowości, do których nie było praktycznie dojazdu. To były bardzo ważne miejsca. W pierwszym momencie działań tam zbierały się sztaby, tam były wydawane posiłki a z pomocą dochodzili mieszkańcy. Oni byli na pierwszym froncie. OSP to nie tylko druhowie, którzy wyjeżdżają do akcji, ale i kobiety i ludzie starsi wspierający jednostkę chociażby przez przygotowywanie posiłków.  - Jest ogromna siła ochotniczych straży. Choć utrzymanie jednostek OSP kosztuje, to nawałnica pokazała jak ważne one są. Co z tego, że w naszej komendzie pracuje 60 ludzi, skoro znaczna większość nie zdołała do niej dotrzeć. Dzięki rozproszeniu jednostek OSP mogli formować się z nimi.

Na terenie województwa pomorskiego w akcji usuwania skutków nawałnicy udział wzięło 6365 zawodowych strażaków i 22177 ochotników! Użyto 2268 pojazdów PSP i 4184 OSP.

Od czasu nocy z 11 na 12 sierpnia 2017 roku dla naszego regionu wydano czterokrotnie takie samo ostrzeżenie pogodowe. Burze z gradem 2. stopnia zapowiadano 3, 11 i 28 maja br. oraz 28 lipca. W tych dniach strażacy podjęli dwie interwencje. W Brusach poprawiali plandekę na dachu. Do Czarnowa jechali w sprawie zerwanego dachu na budynku gospodarczym. - Jak się przygotować na nadejście żywiołu? Mieliśmy cztery takie same ostrzeżenia pogodowe jak w dzień nawałnicy i tak naprawdę nic szczególnego się nie wydarzyło.

Pierwszą rocznicę nawałnicy strażacy uczczą bez niepotrzebnego rozgłosu, a na dniach opublikują film, który pokaże, co działo się na stanowisku kierowania pamiętnej sierpniowej nocy...

 



Powiązane artykuły:

Najnowsze artykuły:

pełna wersja Chojnice24  |  do góry

© chojnice24.pl  |  powered by intensys.pl