Strona główna

Rewitalizacja inaczej niż do tej pory. Będzie trudniej

Rewitalizacja inaczej niż do tej pory. Będzie trudniej

2015-10-07 16:05:19  |  Tekst i fot. mz

Nowe rozdanie środków na rewitalizację będzie wymagało nie tylko pracy urzędników, co współpracy wielu środowisk. Dziś temu zagadnieniu poświęcone było sympozjum zorganizowane w ratuszu.

 

O współpracy sieciowej mówiła rektor Wyższej Hanzeatyckiej Szkoły Zarządzania w Słupsku dr Monika Zajkowska: - Polacy nie są za bardzo skłonni do powiązań sieciowych. Mało sobie ufamy – przyznała. W Chojnicach różne środowiska, instytucje i stowarzyszenia będą musiały ze sobą współpracować w ramach rewitalizacji dzielnicy dworcowej. O tym, czemu właśnie tam, opowiadała Joanna Gappa, miejska urzędniczka. Teren, który wyznaczają ulice Angowicka i Gdańska oraz linia kolejowa zajmuje prawie 8 % powierzchni miasta i zamieszkuje w nim 18 % z ogółu chojniczan. To tam jest największy odsetek osób bezrobotnych z niskim wykształceniem i korzystających z pomocy społecznej. O ten obszar trzeba zadbać, a ludzi zaktywizować. Dużo lepiej nie jest też w śródmieściu i dzielnicy przemysłowej, ale tak dużego terenu pod kątem rewitalizacji nie dało się przeforsować. Dotychczasowe doświadczenie Chojnic związane z rewitalizacją było typowo inwestycyjne. Joanna Gappa przytoczyła tu jako przykłady: starówkę, budynek starego szpitala, bazylikę czy park Tysiąclecia.

Wicemarszałek Wiesław Byczkowski podkreślał, że trzeba przestawić się o 180 stopni, bo teraz najważniejsze będą potrzeby społeczne, a nie twarda tkanka miejska, patrz budowa i remonty budynków. - Pieniędzy jest niezwykle mało. Muszą być to prawdziwe projekty, a nie rzeźbiarstwo słowne – zaznaczył gość z Gdańska, przy czym żadna konkretna kwota nie padła. Mało tego, na pytanie Przemysława Zientkowskiego, na jakim etapie miasto będzie miało gwarancję, że dostanie pieniądze, kiedy już teraz musi wydatkować pieniądze na różnego rodzaju opracowania, marszałek odpowiedział: - Gwarancji nie ma, póki nie ma podpisanej umowy. - Już jeden falstart zaliczyliśmy z Balturium – przypomniał burmistrz Arseniusz Finster. Przy tej okazji po raz pierwszy obok obiektu starego szpitala jednym tchem został też wymieniony dawny biurowiec po PeBeRolu. A ten mieści się przecież w części miasta wytypowanej do rewitalizacji, czyli dzielnicy dworcowej. Burmistrz bardzo chciał poznać odpowiedź na pytanie czy pozyskanie pieniędzy unijnych będzie można łączyć z partnerstwem prywatno-publicznym. Bo jest pomysł, żeby w budynku dworca powstał kompleks gastronomiczno-hotelowy. Tego marszałek z góry nie przekreślał, choć nie chciał stawiać się w roli eksperta. Nie odpowiedział też na pytanie Tomasza Kamińskiego, dyrektora wydziału programów rozwojowych ratusza o terminy ogłoszenia konkursów w ramach rewitalizacji.

Radny i członek organizacji pozarządowych Mariusz Brunka w wystąpieniu marszałka nie doszukał się zbytnio optymizmu, znalazł za to wizję trudniejszego rozwiązania najeżonego problemami. - Czy przy brakach prowincji to przyniesie zamierzone efekty? - zastanawiał się. - Ja nie jestem od podobania się. Mówię prawdę. Są to niezwykle ciężkie programy i trzeba będzie niepolskiego zdyscyplinowania, kapitału społecznego i wzajemnego zaufania – nie ukrywał marszałek. A za to, że nie owija w bawełnę pochwalił go senator Roman Zaborowski. Ale Byczkowski nie chce też, by demonizować środki unijne, ale przy planowaniu inwestycji trzeba bardzo liczyć koszty, które za sobą pociągną. - By potem nie były udręką, bo rewitalizacja starych dzielnic nie będzie przecież przynosiła zysków – przestrzegał.

 

Powiązane artykuły:

Najnowsze artykuły:

pełna wersja Chojnice24  |  do góry

© chojnice24.pl  |  powered by intensys.pl