Strona główna

Operowanie na własnych emocjach

Operowanie na własnych emocjach

2012-11-30 18:14:06  |  Rozm. Monika Szymecka

Zapraszamy Państwa do przeczytania wywiadu z Grzegorzem Szlangą - założycielem i twórcą sukcesów Chojnickiego Studia Rapsodycznego, inicjatorem projektu Teatr Repertuarowy oraz Edukacji Teatralnej dla Młodzieży.

 

Czy w nowym roku będzie kolejna, piąta już edycja Teatru Repertuarowego? Co będzie można obejrzeć? Czy Chojnickie Studio Rapsodyczne szykuje jakąś premierę?

Na pewno pokażemy "Władcę Much", który jest moim spektaklem dyplomowym, bo w tym roku akademickim kończę reżyserię we Wrocławskiej Szkole Teatralnej. Od jakiegoś czasu chodzą za mną jeszcze inne pomysły. Bardzo jestem ciekaw pierwszego spektaklu mojego młodszego kolegi Dominika Gostomskiego, który pracuje z własną grupą teatralną.

ChSR istnieje od 2004 roku, swój początek miało jako teatrzyk przy II LO, jak zmieniało się przez te 8 lat? Ile w tej chwili osób jest związanych z nim?

W tej chwili jest to około 20 osób. Każdy ma obowiązek przychodzić na zajęcia indywidualne, do tego dochodzą próby spektakli.

Pewnie wielu młodych ludzi przewinęło się przez studio. Jak doświadczenie z teatrem wpłynęło na ich życie? Łukasz Sajnaj występuje w Narodowym Teatrze Edukacji we Wrocławiu, Aleksandra Kania w Stajni Pegaza, Lea Pradziński w Piwnicy pod Baranami. Absolwentką PWST jest Marta Kurzak. Kogo jeszcze warto wymienić?

Każda osoba wiąże się dla mnie z jakąś historią. Większość dotyka teatru po wyjściu ze Studia. Oprócz wymienionych osób, to Damian Szmaglinski wygrał casting i jest w teatrze w Toruniu, Sylwia Mikołajczyk właśnie wyreżyserowała swój pierwszy spektakl. Poza tym obserwuję, jak moi ludzie są bardziej otwarci, empatyczni. To cenne. Oczywiście ma to swoje również wady - więcej, szerzej przeżywają prywatnie, ale myślę, że odpowiada im ten rodzaj poszukiwań w sobie emocji, zrozumienia. Szczególnie w wypadkach, kiedy rozmawiamy w teatrze o rzeczach ostatecznych.

Jesteś założycielem studia. Jaki jest Wasz wspólny największy sukces, najlepszy spektakl, a jaki Twój osobisty?

Największym sukcesem było Grand Prix na Windowisku za spektakl "Bon voyage". To był pierwszy tak spektakularny sukces Studia, a startowaliśmy wśród uznanych teatrów z całej Polski. Dla nas samych to była miła niespodzianka. Od tego momentu właściwie nie zdarzają się festiwale, na których jakiejś nagrody nie zdobyliśmy. Trudno mi obiektywnie powiedzieć, który spektakl jest najlepszy. Zafascynowany jestem obecnie nową wersją "Oskara i Pani Róży", który jeszcze nie był grany w Chojnicach. Trzy razy mierzyłem się z tym tekstem i teraz czuję, że udało się uchwycić istotę, która mieści się w naszym tytule - "Bądź ze mną. Jestem". Również prywatnie uważam ten spektakl za najważniejszy. Przypomniał mi, że trzeba dbać o innych tu i teraz, bo jak mawia przysłowie - tempus fugit.

Studiujesz reżyserię we Wrocławiu. Czy masz zamiar nadal występować na scenie, jako aktor? Czy trudniej jest samemu pokazać emocje na scenie, czy wywołać je u aktorów, pokierować nimi jako reżyser? Czy reżyseria daje Ci więcej satysfakcji?

Kiedyś bardzo chciałem być aktorem, bo wydawało mi się to świetne. Będąc nim w Stajni Pegaza w Sopocie zrozumiałem szybko, jak trudne jest operowanie na własnych emocjach. Potem odkryłem, ile można aktorstwem wyrazić. Ile dodatkowo przeżyć. W końcu zrozumiałem, że tworzenie całego świata spektaklu daje szersze spektrum możliwości. Dzielenie się przemyśleniami z widzami na temat kondycji nas samych ciągle wydaje mi się interesujące. Każdy spektakl, to problem, który sobie na scenie rozważam. W tym kontekście reżyseria daje więcej satysfakcji, a że ciągle gram i mam coraz więcej doświadczeń, to wiem jak kierować aktorem, żeby był lepszy.

Jakie cechy charakteru, osobowości trzeba mieć, żeby zostać aktorem. Czy zdarzyło Ci się, że musiałeś komuś odradzić tę drogę albo ktoś sam doszedł do wniosku, że się nie nadaje, że za dużo to go kosztuje?

JA WSZYSTKIM ODRADZAM TĘ DROGĘ. Tylko ci, którzy są pracowici, coś osiągną. To jest ciągła praca. A jeszcze gorzej, jeśli ktoś jeszcze ma predyspozycje psychiczne - umie wczuwać się w obcą rzeczywistość, wtedy dopiero zaczyna się prawdziwa zabawa w głąb siebie. Każdego traktuje tak samo, biorąc pod uwagę na jakim jest etapie. Z niektórymi zaczynam od logiki, a kończę na postaci. Z częścią zatrzymujemy się w pół drogi. W studiu nie sprawdzają mi się osoby utalentowane, tylko te, które przez regularność pracy dochodzą do coraz to nowych problemów, które muszą przeskoczyć. I nagle okazuje się, że taki aktor sporo umie.

Jak daleko trzeba wejść w rolę? Jak przygotowywałeś się do monodramu Uśmiech Dostojewskiego, zresztą wyróżnionego na Ogólnopolskim Festiwalu Monodramów w Gorzowie Wlkp.? Kiedy wreszcie będzie można go zobaczyć w Chojnicach? Z tego co wiem, jeszcze nie był wystawiony u nas, ale może coś przeoczyłam.

Link do YouTube

Ten monodram, to było prawdziwe wyzwanie. Po pierwsze z powodu postaci - pedofil. Jak go grać, żeby nie promować takich dewiacji, a z drugiej strony wiarygodnie przedstawić jego fatalną miłość do Lolity? Budowałem go metodą Stanisławskiego - obudowałem go historią życiową, zadawałem sobie pytania, jak poszczególne cechy przekładają się na zachowanie sceniczne i tak powstał Humbert. Jako aktor nie wiem, jak całość jest postrzegana. Wiem, że ja jego świat mam uczciwie zbudowany i wypełniam treścią wszystkie sceny. Mam absolutne zaufanie do reżysera Stanisława Miedziewskiego, że ten spektakl ma ręce i nogi.

Najciekawszy spektakl jaki ostatnio widziałeś?

"Miranda" na podstawie szekspirowskiej "Burzy" litewskiego wspaniałego reżysera Korsunovasa. Coś niesamowitego. Odetchnąłem dopiero, jak kurtyna poszła w dół. Miałem taką refleksję po spektaklu, że jeśli można dojść do takiego poziomu, to warto to robić.

Coraz więcej ludzi pojawia się na spektaklach Studia i Teatru Repertuarowego. To na pewno Twój sukces, ale też wyzwanie by ich zadowolić i sprostać ich gustom. Czy teatr zmienia się tak jak współczesny świat, czy trzeba być kontrowersyjnym, operować narzędziami np. multimedialnymi, jak choćby w Dziele Sztuki, gdzie dodatkowo pojawia się muzyka na żywo?

Teatr się zmienia, myślę, że przede wszystkim ludzie stracili cierpliwość do słowa, a my przecież jesteśmy Rapsodyczni. Sam bardziej inwestuję w obraz w spektaklach. Nie lubię kontrowersji. Wystarczy mi telewizja. Oglądałem "Turystów" w reż. Piotra Ratajczaka, bardzo zdolnego uznanego reżysera w Polsce. Robi swoje spektakle w pełnej szerokości teatralnej, bez kompleksów, ale w tym spektaklu niektóre sceny mi nie odpowiadały, jak striptiz madonny. Gdyby ich nie było, spektakl nie straciłby na wartości. Rozumiem pomysł, ale ten rodzaj wzbudzania emocji u widza nie jest w moim guście. Widzowie różnie dopisują. Ciągle zastanawiam się, jak przyciągnąć tych, którzy się ciągle boją, że "to nie dla nich". A teatr jest i do płaczu, do śmiechu, i do zatrzymania się w miejscu, co w XXI wieku jest coraz rzadsze.

Zawodowe marzenie – co chciałbyś wystawić najbardziej, coś z czym nosisz się od dawna?

Ile pozycji literackich chodzi mi po głowie... Mnóstwo. Mam taki mały notesik, w którym zapisuję notatki, jeśli coś mi przyjdzie do głowy w temacie. Ostatnio czytałem taki dramat "Kochanek dr Luli". Proste, ale świetne. I mimo, że nie znoszę naturalizmu na scenie, to temat jest tak ciekawy. Małżeństwo, które popadło w rutynę i nagle oto zjawia się kochanek. Najciekawsza jest reakcja męża, ale nie będę zdradzał, bo może kiedyś zobaczycie to państwo w mojej reżyserii.

 

Rozmawiała Monika Szymecka

Powiązane artykuły:

Najnowsze artykuły:

pełna wersja Chojnice24  |  do góry

© chojnice24.pl  |  powered by intensys.pl