Strona główna

Do miasta raz zjechał na dzień wielki cyrk...

Do miasta raz zjechał na dzień wielki cyrk...

2011-03-02 14:06:00  |  tekst i fot. mn

…i niestety nie zrobił furory wśród chojniczan.

Przynajmniej popołudniowa jego prezentacja nie przyciągnęła do namiotu tłumów. Mało brakowało, a wszyscy pomieściliby się na krzesełkach w loży. Nic dziwnego. Chwyt marketingowy, polegający na bezpłatnym bilecie dla dwójki dzieci, które przychodzą z opiekunem, już chyba nie działa. Nie działa, bo opiekun musi wyciągnąć z kieszeni minimum pięćdziesiąt złotych. I to za samo wejście. A w środku popcorn za pięć złotych i świecące pałeczki za...15. Najtańsza pamiątka z cyrku kosztowała 3 zł. To czerwony nos klowna z gąbki. Zupełnie niepotrzebny, bo i bez tego kawałka gąbki wszyscy widzowie mieli czerwone nosy, ale z zimna. Mimo tego, iż przy wejściu do cyrku (tam gdzie należało zostawić wspomniane wcześniej minimum pięć dych), wisiała kartka z informacją , że cyrk jest ogrzewany, to z prawdą nie miało to wiele wspólnego. Jedna nagrzewnica przy wejściu sprawiła tylko, że dotąd skuta mrozem ziemia, zamieniła się w breję. Publika marzła i mnie osobiście nie rozgrzało nawet bicie braw, do którego nawoływał prowadzący przedstawienie.

Gorąco zrobiło się przez chwilę, kiedy wykonujący akrobacje na motorze – przystojny Roberto zdjął koszulkę. Rozległ się kobiecy pisk, świadczący o tym, że sporą część publiczności musiały stanowić młode mamy, które chociaż przyszły ze swoimi pociechami, również miały przez kilka minut na czym zawiesić oko. Zdecydowanie Roberto był OK. Nawet bardzo OK. Wraz z jego zniknięciem ponownie powiało chłodem, a nawet można było poczuć dreszcz… emocji, kiedy na scenę wbiegły trzy bengalskie tygrysy. Na szczęście od publiczności dzieliła je metalowa klatka.  Jednak oczyma wyobraźni widziałam jak kociaki ogarnia nagle szał i rzucają się na swoją treserkę, która razem z nimi dała się zamknąć w owej klatce. A swoją drogą, w cyrku było tyle zwierząt, że aż dziwne, iż przed wejściem nie odbyła się żadna pikieta. Podobno, mówi tak Radek Sawicki, teraz to już nie ma z kim przypiąć się do drzewa.

I o dziwo, właśnie to z czego już dawno wyrosłam, czyli klowni, byli rewelacyjni. Czesia nie mogę się czepiać. Spodobali mi się klowni!!! Ale cyrk.

Powiązane artykuły:

Najnowsze artykuły:

pełna wersja Chojnice24  |  do góry

© chojnice24.pl  |  powered by intensys.pl