Strona główna

Zakupy do... bani. Chojnice w PRL-u

Zakupy do... bani. Chojnice w PRL-u

2017-04-27 20:03:55  |  tekst i fot. archiwum Ch24

Wracamy i przypominamy cykl felietonów historycznych, które ukazywały się na naszych łamach od początku istnienia portalu Chojnice24.pl. Mamy nadzieję, że dla naszych nowych i młodszych czytelników będzie to przyczynek do pogłębiania wiedzy historycznej o naszym mieście. Na początek pod lupę bierzemy Chojnice w PRL-u. Miłej lektury.

Powstanie wolnego rynku i reformy Balcerowicza zlikwidowały zanik absurdów powszechnie obowiązujących w PRL w dziedzinie zaopatrzenia i dystrybucji towarów. Dzisiaj budzi to uśmiech i niedowierzanie wśród pokolenia urodzonego w latach 80 tych. Może warto więc powrócić do klimatu tamtych lat, a poniższy materiał potraktować jako lekcję historii nie tak znowu odległej.

Problem zaopatrzenia ludności w podstawowe towary spożywcze i przemysłowe istniał stale przez 45 lat powojennych, zmieniało się jedynie jego natężenie. Brakowało opału, a jego zdobycie po nocnym czuwaniu w składzie opałowym przy ul. Towarowej nie zawsze zostało zakończone sukcesem. Biorąc pod uwagę system reglamentacyjny powszechnie stosowany wiadomo było, że nie zaspakajał on potrzeb klientów. Powstanie sklepu „Eldomu” i „ZURiT” prowadzących sprzedaż artykułów gospodarstwa domowego i radiowo – telewizyjnego przypominało loterię fantową. Największe jednak niezadowolenie budził brak podstawowych artykułów żywnościowych, głównie mięsa i jego przetworów.

Radni wnosili zastrzeżenia m.in. w sprawie kości wykupywanych przez hodowców norek i lisów, na co przedstawiciele handlu odpowiadali: „Że są to kości techniczne, nie nadające się do spożycia przez ludzi”. Sprzedaż spod lady miały uniemożliwić komitety sklepowe. Zachęcano mieszkańców do hodowli drobnego inwentarza, a zakłady zbiorowego żywienia i szpitale do hodowli ...trzody.

Niektóre przepisy stanowiły przykład absurdu i braku rozsądku. Np.: zabroniono sprzedawać chleb z piekarni przy ul. Dworcowej w sklepie znajdującym się obok, a chleb wożono w inne miejsca, a tu dostarczano pieczywo z innych piekarni PSS. Brak mocy przerobowej (wg władz spółdzielni) nie pozwalał rozszerzyć asortymentu pieczywa i poprawić jego jakości.

W wytwórni napojów chłodzących przy ul. Angowickiej nie wolno było produkować lemoniady, mimo ogromnego popytu, gdyż warszawska centrala „Społem” przewidziała w Chojnicach tylko produkcję napoju o wdzięcznej nazwie „Mandarynka”.

Osobny rozdział stanowiły tzw. kartki zaopatrzeniowe nie gwarantujące nabycia towaru. Żeby było śmieszniej obowiązywały nawet na alkohol nie wspominając szerzej np. o butach. To nie pieniądze, a skromna kartka stanowiła westchnienie rodaków. Osobny temat to spekulacja towarów stanowiących w tamtych latach problem poważny, na tyle, że, ściganiem tego zjawiska zajęła się milicja.

Owoce cytrusowe do nabycia były tylko w okresie poprzedzającym Święta Bożego Narodzenia – przeważnie pojawiały się po świętach, bo statek nie dotarł na czas. Często to były cierpkie zielonkawe rodem z Kuby. Czegoż to nie wymyślano. Za odstawioną makulaturę oferowano najbardziej pożądany papier toaletowy, emaliowane garnki czy szklanki.

Powiązane artykuły:

Najnowsze artykuły:

pełna wersja Chojnice24  |  do góry

© chojnice24.pl  |  powered by intensys.pl