Radny prosi, by urzędnicy wsiedli na dwa kółka, bo 'ścieżki rowerowe tak wyglądać nie mogą'
Znaki drogowe usytuowane w chodniku, zbyt wysokie krawężniki czy za wąskie trakty, to tylko niektóre z uwag, jakie do ciągu pieszo - rowerowego wyznaczonego w dotychczasowym przebiegu chodnika od dworca do Placu św. Jerzego na ostatniej sesji zgłosił Bartosz Bluma. Zdaniem radnego, "tamtędy nie da się bezpiecznie przejechać rowerem w godzinach szczytu".
Wygłaszając swoje oświadczenie, radny poddawał w wątpliwość czy Urząd Miejski w Chojnicach projektując i realizując inwestycje polegające na budowie ciągów rowerowych i pieszo-rowerowych, bierze pod uwagę wytyczne Ministerstwa Infrastruktury. Choć z magistratu otrzymał krótką odpowiedź "tak", na konkretnych przykładach udowadniał, że jest inaczej.
Rower na przejażdżkę szykuje już zastępca burmistrza. - Po części zgadzam się z Bartkiem Blumą jeśli chodzi o ścieżki rowerowe. Sam jeżdżę na rowerze i lubię jeździć bezpiecznie, a ta ścieżka nie spełnia do końca tych norm. Mamy ograniczone pole manewru, ze względu na to, że tam jest bardzo wąsko. Dworcowa, Towarowa, Piłsudskiego to są jedne z najstarszych ulic w Chojnicach, wtedy nie myślano, że tam powstanie kiedyś ścieżka rowerowa - mówi Adam Kopczyński.
Dlaczego zatem pokuszono się o stworzenie traktów pieszo-rowerowych na takiej infrastrukturze? Odpowiedź jest prosta, chodziło o unijne dofinansowanie. - Przy projekcie budowy węzła transportowo-integrującego jednym z warunków otrzymania dofinansowania było to, że węzeł musi spełniać rolę także dla cyklistów. Czyli do węzła możemy dojechać albo samochodem albo rowerem i przesiadamy się w transport publiczny, czyli autobus albo pociąg - informuje włodarz.
Po zgłoszonych uwagach w urzędzie zastanawiają się nad możliwościami poszerzenia traktu. - W jakim kierunku pójdziemy, jeszcze nie wiadomo. Musimy zachować ten ciąg dla pieszych, żeby był bezpieczny - przyznaje Kopczyński. Mówi się także o konsultacjach społecznych na etapie projektowania z użytkownikami ścieżek rowerowych.