Strona główna

Obieżyświat zawitał do Chojnic

Obieżyświat zawitał do Chojnic

2018-04-26 15:17:19  |  Agata Wiśniewska

I przez dwie godziny w wypożyczalni dla dorosłych opowiadał o wyprawach m.in. do Rosji, Ukrainy i Mongolii. Smaczków w opowieści Jacka Jarosika, podróżnika z Tczewa i pomysłodawcy akcji "Granice bez barier" nie brakowało!


Miłością do trudnych i wydawałoby się mało przyjaznych wschodnich krain tczewianina zaraził Romuald Koperski. Chojniczanie z podróżnikiem z Trójmiasta mieli okazję spotkać się przed dwoma laty. Oczywiście opowiadał o Syberii. Jacek Jarosik nie jest ani zawodowym pisarzem, ani też podróżnikiem, ale ciągnie do świata i ludzi. A że gaduła z niego spora, to i książkę napisał. Gros zasłyszanych wczoraj opowieści można znaleźć właśnie w publikacji „Bradziaga znaczy obieżyświat”. 

Rok 2005 to wspólna wyprawa Koperskiego i Jarosika na Syberię, w której uczestniczył także syn pana Jacka 14-letni wówczas Kuba (współtworzący później Team Bradziaga). - Polecieliśmy do Moskwy z pleckami ważącymi 36 kg każdy - mówił podróżnik. Rosjanie gości witali bardzo serdecznie, czasami może aż za. - Smaki, zapachy, potrawy. Zwyczaje, które zwalały z nóg. Rosja to kraj wódki mocnej jak mrozy - mówił wspominając toasty wielkości szklanki, a tych trzeba było wypić trzy: za gospodarza, jego rodzinę i dom. Jak zaznaczał, Rosjanie dzielili się nie tylko alkoholem, ale  wszystkim co mieli w chałupie, choćby ostatnim kawałkiem suchego chleba, suszoną rybą czy mięsem.

Na potrzeby swoich podróży Jarosik przerobił starego żuka. Auto otrzymało silnik mercedesa i parę innych części, które podniosły jego wytrzymałość. W dwóch bakach żuk mieści 256 litrów paliwa. W 2008 roku na jednym tankowaniu udało się dojechać do Moskwy. Celem była Mongolia i przekraczanie granic, nie tyle administracyjnych, co swoich, ludzkich. Takie założenia przyświecały programowi "Granice bez barier", do którego pan Jacek zaprosił osoby niepełnosprawne. W pierwszej kolejności sąsiada poruszającego się na wózku. W wyprawie do Mongolii towarzyszył mu zaś 62-letni były żołnierz pan Henryk.

W wozie bez klimatyzacji przejechali 18 tys. kilometrów. Przy temperaturze powietrza ponad 40 stopni C., w aucie było około 60. - W taką pogodę dla każdego uczestnika wyprawy potrzebne jest minimum 5 litrów wody. Na górę należy ubrać grubą koszulę flanelową, która ochroni nas przed odparowaniem wody. Obowiązkowo chustka na głowę w tym samym celu, a do tego długie spodnie i buty, żeby uniknąć ukąszenia mokasyna wschodnio-mongolskiego, węża wielkości naszej żmii. W Mongolii czy krajach arabskich cały rok nosi się suknie z grubych tkanin, żeby utrata wody z organizmu była jak najmniejsza.

Jeśli chodzi o kuchnię, Azjaci uwielbiają wszystko co sfermentowane i pokryte białym meszkiem. - Z grzeczności nie odmawialiśmy takich owoców, ale jedliśmy symbolicznie, bo nasze żołądki tego by nie wytrzymały. Na sklepowych półkach aż roi się od polskich wyrobów jak ogórki, czekolady czy dżemy. Te tam są nawet trzykrotnie tańsze, a na etykiecie o dziwo znajdziemy odręczny napis "amerykańskie".  - Oni dzielą świat na Japonię, Chiny, Rosję, a cała reszta to Ameryka.

Jeśli lokalsi zaproszą nas do jurty, należy pamiętać o podziękowaniu za gościnę. - Choćby garścią cukierków czy jakimś małym upominkiem. Podróżnicy witani są tam z radością i szacunkiem. Są też nadzieją na inne geny... - Uważają, że człowiek, które wędruje, musi być nie tylko odważny, ale i mądry. Przynosi informacje. Panie by nie zostać posądzone o lekkie obyczaje nie powinny w jurcie krzyżować nóg i siadać po turecku. W namiocie zabronione też jest gwizdanie.

Swoje opowieści Jarosik urozmaicał pokazem filmów i zdjęć. Kulturę odwiedzanych krajów przybliżał też za pomocą muzyki, w tym mongolskiego hip-hopu.

Powiązane artykuły:

Najnowsze artykuły:

pełna wersja Chojnice24  |  do góry

© chojnice24.pl  |  powered by intensys.pl