Strona główna

O czym marzy mistrzyni świata? A choćby o... sumo

O czym marzy mistrzyni świata? A choćby o... sumo

2017-11-07 14:14:55  |  Agata Wiśniewska

Po ciężkim, ale i pełnym sukcesów sezonie żeglarskim Irmina Mrózek Gliszczynska schodzi na ląd i daje sobie miesiąc laby. Mistrzyni Świata w klasie 470 i zdobywczyni Pucharu Świata w trakcie tzw. regeneracji  nie odcina się jednak od œświata. Przy okazji pobytu w rodzinnej Topoli wstąpiła na zakończenie sezonu w ChKŻ, poszła również pokibicować piłkarzom Chojniczanki. Znalazła też chwilę dla nas.


W lipcu Irmina Mrózek Gliszczynska (ChKŻ) wraz z Agnieszką Skrzypulec (Sejk Pogoń Szczecin) wywalczyła Mistrzostwo Świata w klasie olimpijskiej. W październiku dziewczyny dołożyły zwycięstwo w Pucharze Świata. W międzyczasie obroniły też tytuł Mistrza Polski. Teraz przyszedł czas na zasłużony odpoczynek. Dokładnie miesiąc przerwy od pływania i latania.

- Zawodnicy nie są obciążeni tylko treningami. Obciążeniem są też wyjazdy, długie loty, zmiana czasu. Przy tym wszystkim hormony szaleją. Możesz 2 lata pojechać na takim pełnym obciążeniu, ale my potrzebujemy 4 lat. Taki miesięczny odpoczynek dla nas to naprawdę dużo - mówi Irmina, bo na horyzoncie myśl o starcie w kolejnej olimpiadzie. Przerwa nie oznacza, że mistrzyni przez 30 dni w ogóle rezygnuje ze sportu. Jak sama mówi, bez tego nie potrafi już żyć. – Ciężko mi wytrzymać bez siłowni. Jak prowadzisz aktywny i zdrowy tryb życia, to po prostu nie idzie włączyć innego.

- Listopad mamy cały wolny od pływania. Mamy tylko regeneracyjne zgrupowanie w górach. Tam będziemy 10 dni i później mam kolejne w Palamos w Hiszpanii, ale to już w grudniu. Sezon zaczniemy od Pucharu Świata w Miami. Najważniejsze w żeglarskim kalendarzu Irminy będą Mistrzostwa Świata w Danii, które odbędą się na przełomie lipca i sierpnia.

W czasie odpoczynku w kraju, a częściowo i domu rodzinnym, jest okazja do podniesienia wagi, która zjechała po japońskiej kuchni. - Lubię bardzo Japonię, tylko ciężko mi trochę z jedzeniem, bo od razu gubię wagę. Poprzednim razem ratowałyśmy się w steak house...

- Ludzie w Japonii są bardzo mili. Inny świat, można się wiele nauczyć. Mało się odzywają, za wszystko dziękują i przepraszają. Teraz w szkołach trochę odchodzą od tego. Uczą, że nie można być aż tak grzecznym. Co ważne dla żeglarzy w przeciwieństwie do Brazylii, akweny są czyste, tak samo ulice. - Na ulicach nie ma śmietników, a mimo to panuje niesamowity porządek. Trochę to jest irytujące, że ich nie ma. Ale też przez to, że jest tak czysto, nikt się nie odważy wyrzucić śmieci.

Startowi w Pucharze Świata w Kraju Kwitnącej Wiśni towarzyszył dodatkowy stres... tajfun.      - Dla nas to było coś nowego i przerażającego. Japończycy mają to 20 razy w roku. Dzień wcześniej przed naszym wylotem wszystkie samoloty były odwołane. Wracając myślałyśmy, że samolot będzie pełen, a były pustki. Miałyśmy po dwa miejsca dla siebie,  co przy tak długim locie jest ważne. Na japońskich akwenach dziewczyny będą teraz pływać częściej. W końcu kolejne igrzyska w Tokio. Irmina liczy, że przy okazji uda jej się wybrać na walkę sumo. - To  tak bardzo mi się kojarzy z Japonią. Mam takie wyobrażenie, że jak zawodnicy ważący po 200 kg się przewracają, to cała trybuna się trzęsie - mówi żeglarka, nie mogąc opanować śmiechu.

Mistrzowskie tytuły otworzyły Polkom drogę do treningów z zagranicznymi trenerami. – Mamy za sobą 4-dniowy trening z Jo Aleh z Nowej Zelandii. Złota medalistka olimpiady w Londynie pokazała dziewczynom kilka trików. – Wdrożyłyśmy i działa! Zawodnicy takie triki zachowują się dla siebie, ale w Nowej Zelandii nie ma teraz pływających dziewczyn, więc my skorzystałyśmy. Irmina i Agnieszka zastanawiają się kogo jeszcze zaprosić do współpracy. – Pomysł spodobał się PZŻ, więc o finansowanie w tej kwestii nie musimy się martwić. Ale poza tym dziewczyny wciąż szukają sponsora. A Irmina czeka, żeby władze Chojnic wywiązały się ze swojej obietnicy. - Z gminy dostałam środki, choć nie było takich zapowiedzi, a miasto obiecało i nie dało. Chodzi o 4800 zł wyrównania do stypendium za 2016 rok.

W rankingu światowym żeglarki skoczyły z 6. na 3. miejsce. - To jest ogromny prestiż. Z koszulką lidera zdążyłyśmy się opływać. Dobrze nam się żegluje i to widać po wynikach. Cieszy też stan zdrowia Gliszczynskiej, która w tym roku przeszła operację kolana. – Udało mi się odstawić ortez. Kolano ma się dobrze. Zamykam ten rozdział definitywnie. Sportsmenka z Chojnic dostała zaproszenie do Zawodniczej Komisji Polskiego Komitetu Olimpijskiego, w której działa m.in. Justyna Kowalczyk czy Maja Włoszczowska.  - Jeszcze nie wiem czym, to się je...

Będąc w Chojnicach zawodniczka ChKŻ wybrała się na zakończenie sezonu w klubie. Swoich młodszych kolegów prosiła, by zamiast dzień dobry mówili jej cześć. – Oni się chyba mnie wstydzą. Chciałabym bardzo, żeby ta bariera znikła. Jestem Mistrzem Świata, ale i ich klubową koleżanką. Tak samo jak oni mam swoje problemy i popełniam błędy. Chciałabym żeby np. podeszli i zapytali o radę, a nie traktowali mnie jak kogoś nieosiągalnego.

Sympatyczna żeglarka udała się także na mecz Chojniczanki. A dzisiaj wieczorem będzie robić pierwsze podanie w Trójmieście na meczu ręcznej Wybrzeże Gdańsk – Kielce. Końcówkę roku Gliszczynskiej wypełni praca nad licencjatem. Pisze o Chojnickim Klubie Żeglarskim. – Mam nadzieję obronić się jeszcze w grudniu. A potem rok przerwy od akademickich zajęć. Zastanowię się, co dalej.

 














Powiązane artykuły:

Najnowsze artykuły:

pełna wersja Chojnice24  |  do góry

© chojnice24.pl  |  powered by intensys.pl