Strona główna

Ambicja doprowadziła ją na igrzyska

Ambicja doprowadziła ją na igrzyska

2016-07-27 10:45:00  |  Agata Wiśniewska, fot. POL11 - Skrzypulec & Mrózek Gliszczynska

Irmina Mrózek Gliszczynska przed wylotem do Rio de Janeiro zdążyła jeszcze odwiedzić Chojnice. W koszulce z orłem na piersi zwarta i gotowa do działania.

Nie da się jej nie zauważyć. 24-letnia wysoka blondynka o zniewalającym uśmiechu, który jest niemalże przyczepiony do twarzy. Rzadko bywa w Chojnicach, ale jak już przyjeżdża, to można się na nią natknąć w sklepie ogrodniczym, gdzie kupuje rękawiczki, które zaraz pozbawi końcówek palców. - Są zawodnicy, którzy pływają w specjalnych żeglarskich, ale one są dla mnie za sztywne - mówi Irmina Mrózek Gliszczynska, zawodniczka ChKŻ, nasza nadzieja olimpijska. Na kilkanaście dni przed rozpoczęciem igrzysk w Rio de Janeiro sympatyczna żeglarka pokazuje się ze sportowej, ale i całkiem prywatnej strony.


Przydomowy staw był pierwszym akwenem, na którym uczyła się żeglarstwa. Nauczycielem ukochany tato. - Miałam 9 lat. To była metoda małych kroków. Płyń tam i z powrotem. Manewry. Potem przyszły pierwsze regaty. Byłam jeszcze niezrzeszona w żadnym klubie - wspomina Irmina Mrózek Gliszczynska. Gdy już złapała żeglarskiego bakcyla, wstąpiła do LKS-u, potem przeszła po sąsiedzku do Chojnickiego Klubu Żeglarskiego, którego barwy reprezentuje nadal.
- Pływałam z siostrą. Z racji tego, że byłam młodsza, mówiła do mnie Mała. Ta ksywka nadal mi towarzyszy - śmieje się żeglarka, która dzisiaj swym wzrostem może wprowadzić w zakłopotanie niejednego mężczyznę.
- Do pewnego czasu wystarczała mi sama radość z pływania, ze startów. Potem włączyła się ambicja, że już nie chcę być któraś od końca. Chcę być lepsza. Jak patrzyłam na te dziewczyny, które nas wyprzedzają, że one są takie super, to pomyślałam - ja też chcę być taką laską - opowiada Irmina. Z nową sterniczką Ewą Szczęsną doszły do Mistrzostw Europy. - Miałam wtedy 18 lat. Prowadziłyśmy przez 3 dni, zawody skończyłyśmy na 4. miejscu - wspomina. Apetyt dziewczynom się zaostrzył. Chciały jechać na igrzyska olimpijskie do Londynu. - Cały sezon poświęciłyśmy, ale nie wypaliło. Byłyśmy drugie, a z kraju jedzie tylko jedna załoga. Przegrałyśmy z Agnieszką Skrzypulec (SEJK Pogoń Szczecin - przyp. red.). Później Ewa zrezygnowała z żeglarstwa. Ja złapałam kontuzję. Przepływałam jeszcze sezon z juniorką z Mrągowa. Żagle przestały mnie bawić - wspomina chojniczanka.
Droga do Rio
Trudne chwile w sportowej karierze w 2014 roku przeżywała także Agnieszka Skrzypulec, która rozstała się ze swoją załogantką. - W tym samym czasie ja zrezygnowałam z żeglarstwa. Ludzie ze związku zauważyli, że można z naszej dwójki zrobić dobrą załogę dostałyśmy propozycję dalszego żeglowania wspólnie. To była dobra decyzja - wspomina Mała. W Pucharze Świata w Miami dziewczyny były dziesiąte. Zdobyły także mistrzostwo Polski w klasie olimpijskiej. Zawodniczki dopasowały się ambicją i charakterami. Wspólnie nabrały wiatru w żagle. Mistrzostwa Świata w izraelskiej Hajfie przyniosły im znakomite, 6. miejsce, ale co najważniejsze, bilet na Igrzyska Olimpijskie Rio 2016.
W Pucharze Świata przeskoczyły na 7. miejsce. Wywalczyły Puchar Księżniczki Zofii w Palma de Mallorca. Mistrzostwa Europy zakończyły tuż za podium. - Jak już wiedziałyśmy, że nie mamy szans na medal, byłyśmy naprawdę zawiedzione, bo przed regatami wszystkie karty układały się po naszej myśli. Tutaj otrzymałyśmy największą lekcję - nie dzieli się skóry na niedźwiedziu - ocenia już na chłodno Irmina. - W tamtym roku byłyśmy ósme z Europejek. Teraz jesteśmy czwarte. Duży przeskok. Cały czas jesteśmy w pierwszej dziesiątce świata. To jest też dobre, potrzebne, żeby woda sodowa nie uderzyła do głowy. Na igrzyska jedziemy z mniejszą presją. Taką mają medalistki ME i MŚ. My nie mamy medali, ale chcemy i możemy - dodaje chojniczanka. Mimo wielu sukcesów osiągniętych na arenie międzynarodowej 24-latce najbardziej "smakuje" mistrz Polski. -  Długo byłam druga. Jak się zawsze jest drugim, to się bardzo chce być mistrzem.

Przedsmak wielkich zawodów
W miniony wtorek Irmina i Agnieszka wróciły z miesięcznego zgrupowania w Rio de Janeiro. W stolicy odebrały oficjalne nominacje. - Super przeżycie taka uroczystość. Mamy już ciuchy olimpijskie. Czuję te igrzyska coraz bardziej. Skupiam się na nich - mówi zawodniczka ChKŻ. Najbliższy czas Irmina spędzi w Gdańsku na masażach i siłowni. - Trzeba utrzymać formę - zaznacza. Z początkiem sierpnia dziewczyny wracają do Ameryki Południowej. - Mamy nadzieję pływać choć trzy dni, żeby się rozruszać. 10 sierpnia zaczynamy starty.

W Brazylii nasza ekipa będzie miała duży respekt przed faworytkami, Austriaczkami. - Choć trzymamy razem sztamę, to na wodzie już nie ma przyjaźni - przyznaje Mała. - Groźna może okazać się także Brytyjka, Francuzka, no i Brazylijki, które będą u siebie - dodaje. Polki wystartują na jednej ze swych ulubionych łódek z Nowej Zelandii - Ambasadorze. - Nazwa łódki powinna być damska, ale my stwierdziłyśmy, że chcemy mieć jakiegoś faceta w naszym teamie. Często też żartujemy po starcie i dziękujemy właśnie łódce - zdradza chojniczanka.   - Agnieszka śmieje się cały czas, że jak przywieziemy medal, to może nazwa łódki zmotywuje samorządowców do nadania jej tytułu Ambasadora Szczecina - wyjaśnia.
Amuletów na szczęście w walizce Irminy nie będzie. - To co przepracowałam wyjdzie albo nie. Okaże się na igrzyskach. Chcemy zrobić dobry wynik. Do samego końca motywować żeglarki będzie ich trener kadrowy Zdzisław Staniul. - Myślę, że on jest naszym największym fanem. Strasznie się cieszy naszymi wynikami, chyba nawet bardziej niż my. A poza tym rodzice i najbliżsi.

Nie samą olimpiadą człowiek żyje
Co poza żeglarstwem sprawia Irminie przyjemność? - Czekolada! Jestem uzależniona od czekolady. Uwielbiam te z orzechami. Lubię też spędzać czas na siłowni. Nie traktuję tego jak obowiązku - odpowiada natychmiast. W rozjazdach spędza ponad 250 dni w roku. Czas w kraju dzieli między Chojnicami a Gdańskiem, gdzie studiuje na Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu. - Po Rio siadam do pisania licencjatu. Moi rówieśnicy są już na etapie magistra.
Stres zabija sportem - basen albo rower. - Mam też fajnych znajomych, tzw. nieżeglarskich, z którymi idę na obiad i nie rozmawiamy o żeglarstwie. Oni cieszą się oczywiście moimi sukcesami. Tym, że dotykam królowej. Pytają, gdzie jadę na regaty i czy zdążę wrócić do Trójmiasta na ich urodziny - mówi z uśmiechem. Po igrzyskach zamierza się relaksować na portugalskich plażach. - Bardzo bym chciała tam pojechać i popływać na desce. Podoba mi się to. Muszę spróbować - mówi z wypiekami na twarzy.



Powiązane artykuły:

Najnowsze artykuły:

pełna wersja Chojnice24  |  do góry

© chojnice24.pl  |  powered by intensys.pl