Strona główna

Z wizytą na targowisku

Z wizytą na targowisku

2013-08-23 13:57:11  |  Tekst i fot. mz

Dziś po raz drugi sprzedawcy ustawili swoje stoiska pod nową wiatą na targowisku przy ul. Angowickiej. W piątek rano wybrał się tam burmistrz Arseniusz Finster wraz ze swoim zastępcą Edwardem Pietrzykiem. - Jeśli chodzi o przestrzeń komunikacyjną i nowy dach, to wszystko jest w najlepszym porządku. Nie słyszałem żadnych skarg odnośnie zadaszenia, a podchodziłem prawie do każdego stanowiska - swoje wrażenia przekazał włodarz. Właściciele stoisk mieli jednak uwagi, które wyartykuowali w rozmowie z naszą reporterką. Akurat nikt z pytanych nie miał dziś okazji porozmawiać z burmistrzem. - Słyszałam, że był chwilę i kupił pomidory, ale do mojego stanowiska nie podszedł - powiedziała jedna ze sprzedających.

 

Największą uwagę Arseniusz Finster miał do toalety. - To falstart. Moi urzędnicy nie popisali się - stwierdził. W damskiej toalecie zamknięte były kabiny. Nie było luster, ręczników i papieru toaletowego, uchwytu na rolki. Pani sprzątająca, też musi wrzucić złotówkę by utrzymać toalety w ładzie. - Dyrektor komunalki otrzymał wytyczne i reprymendę. We wtorek ma wszystko funkcjonować jak należy - poinformował włodarz.

Choć targujący mają teraz dach nad głową, to nie dla wszystkich starczyło miejsca. Część musiała stanąć pod murem od strony szkoły katolickiej. Wyższe namioty pod dachem nawet się nie zmieściły. - Nas nikt wcześniej o nic nie zapytał, jak my to widzimy. Nam dach nie był bardzo potrzebny, polbruk to owszem. Miało być więcej miejsca, a pod dach i tak się nie załapaliśmy - narzekali stojący poza zadaszeniem, których i tak trzy razy w tygodniu czeka rozstawianie namiotów.

Sandra Czapiewska, właścicielka stoiska z laczkami, stelaż do namiotu postawiała, by zaznaczyć swoje miejsce. Reszty już nie. - Za namiot płaci się więcej. Jeśli mam 6 metrów i za metr 3,40, to razy dwa płacę - poinformowała. - Rano jest wojna i kłótnie o miejsce. Teraz mam trochę inne niż poprzednio. Jak sąsiad jest do ugody, to dobrze, ale nie zawsze tak jest. Dziś jeden drugiemu zabrał dwa metry - opisywała. Wcześniej pani Sandra stała w okolicy schodów koło Netto. Tam przynajmniej miała zaraz obok samochód. Teraz musi wszystko nosić z parkingu, gdzie swoje busy stawiają handlujący. - Klienci są oburzeni, bo zabieramy miejsca. Teraz muszę być godzinę szybciej, by wszystko wystawić - wyjaśniała. Przemysław Günther autem z chłodnią pod wiatę musiał podjechać ze świeżymi i mrożonymi rybami. - Słupy przeszkadzają, jak chce się wjechać samochodem. Nikomu się nie podoba, wcześniej było lepiej - wyraził zdanie handlujący na tutejszym ryneczku od 10 lat.

Targujący utyskiwali też na przeciąg. - Gwizda tak, że aż gardło boli albo ucho można przewiać - mówił. - Wcale nam nie polepszyli, bo dach jest może estetyczny, ale niefunkcjonalny. Dużym utrudnieniem jest to, że samochody nie mogą wjeżdżać, bo trzeba to wszystko nosić. Poza tym, gdyby stał z tyłu, to przynajmniej by nie wiało - stwierdził pan Roman z warzywniaka. Tym samym klienci mogą podchodzić do stoiska z różnych stron. - Aż się w głowie kręci, bo na dodatek za duży spad jest w tym miejscu - ocenił.

Na plus sprzedający zaliczają na pewno utwardzone polbrukiem podłoże. - To jest super. Dach na lato też jest dobry, ale dopiero jak zima przyjdzie, to zobaczymy. I tak trzeba będzie namiot postawić, bo wieje z tyłu, a co dopiero jak deszcz czy śnieg spadnie - powiedziała Ilona Waśkowska ze stoiska z owocami i warzywami.

Powiązane artykuły:

Najnowsze artykuły:

pełna wersja Chojnice24  |  do góry

© chojnice24.pl  |  powered by intensys.pl