Strona główna

„Przy ulewach jest trzy razy więcej ścieków”

„Przy ulewach jest trzy razy więcej ścieków”

2012-09-27 12:40:59  |  tekst i fot. je

Wywołana przez burmistrza Arseniusza Finstera sprawa prowadzonych na osiedlu Kolejarz kontroli podłączeń odpływów wód deszczowych do kanalizacji sanitarnej przez pracowników Miejskich Wodociągów, była jednym z tematów naszej rozmowy z prezesem tej firmy Tomaszem Klemannem.

- Głośnym echem odbiły się prowadzone przez MW kontrole użytkowania kanalizacji sanitarnej. Jak one są przeprowadzane?

- Wykonujemy je od około dwóch lat, kiedy to zakupiliśmy specjalistyczny zestaw. W dużym skrócie jest to generator dymu. Jego końcówkę nasi pracownicy wkładają do studzienki kanalizacyjnej i obserwują, gdzie pojawia się dym. Często są to rynny czy rury spustowe. Wówczas nasza ekipa, jeśli w domu będzie właściciel, dokonuje dodatkowej weryfikacji swego spostrzeżenia, wpuszczając do instalacji deszczowej specjalny fluoroscencyjny płyn. Jeśli pojawi się w kanalizacji sanitarnej, to jest sporządzany protokół. Umieszczana jest w nim informacja, że mieszkaniec podłączył się do kanalizacji sanitarnej z wodami deszczowymi ze swojej nieruchomości, co jest niezgodne z prawem. Nie ma w nim zalecenia, by w jakimś określonym czasie usunął tę nieprawidłowość. Gdy nagromadzi nam się większa ilość tych protokołów, to przekazujemy je policji. Kontrolę rejonu osiedli Prochowa i Kolejarz rozpoczęliśmy, gdy nasiliły się skargi na zalewanie piwnic domów przy ul. Sobierajczyka. Wcześniej nasza ekipa sprawdzały m.in. domy przy ul. Wicka Rogali czy Żwirki i Wigury. Chwilowo nie wykonujemy tych kontroli, gdyż zepsuł się agregat prądotwórczy w tym zestawie.

- Ile stwierdziliście przypadków podłączeń wód deszczowych do kanalizacji sanitarnej?

- Na osiedlu Kolejarz na razie jest ich około 80. W ciągu miesiąca powinniśmy uporać się z ich weryfikacją. Wówczas przekażemy te sprawy policji. Trafiło tam już 18 zgłoszeń dotyczących okolic ul. Sobierajczyka. To zestawienie ma burmistrz miasta. Są wśród nich przypadki niepodłączenia się do kanalizacji deszczowej, mimo istnienia jej w ulicy, gdzie mieszka sprawca. Co dalej z tymi zgłoszeniami, to już decyzja sądu. Różnie się to kończy w naszym kraju. Wpłacane są nawiązki na rzecz fundacji w wysokości od 500 do 1000 zł. Ustawa o zaopatrzeniu w wodę mówi, że ta kwota może dojść do 10 tys. zł.

- Nasi czytelnicy twierdzą, że w okresie, gdy było budowane osiedle Kolejarz, PKP przekazało miastu pieniądze z przeznaczeniem na wykonanie uzbrojenia w m.in. kanalizację deszczową. Czy potwierdza Pan ten fakt?

- Od czasu do czasu dochodzą do mnie takie głosy, że w tamtych czasach taka rzecz miała miejsce. Nie widziałem natomiast nigdy dokumentów, które by to potwierdziły.

- Inni internauci mają pytania dotyczące kwestii, kto powinien wybudować przyłącza do waszych sieci.

- Zgodnie z prawem realizacją przyłączy, studni wodomierzowych, pomieszczeń na wodomierz główny, zapewnia na swój koszt właściciel nieruchomości. W ustawie o zaopatrzeniu w wodę jest zapis definiujący przyłącze do kanalizacji sanitarnej. Jest to odcinek przewodu łączący instalację wewnętrzną budynku odbiorcy usług z siecią kanalizacyjną, za pierwszą studzienką rewizyjną, licząc od strony budynku. W przypadku braku tej studzienki, do granicy nieruchomości. W wydawanych przez nas warunkach technicznych podajemy z reguły obowiązek budowy takiej studzienki i jej lokalizację. Podobnie może postępować właściciel kanalizacji deszczowej, czyli urząd miejski.

- Kolejna sprawa poruszana przez naszych czytelników, to fakt wydawania w przeszłości przez miasto zgód na podłączenie odpływów deszczówki do kanalizacji sanitarnej. Czy potwierdza Pan ten fakt?

- Nie widziałem takich dokumentów. W Prawie Wodnym obowiązującym od 1974 roku nie były uregulowane takie sytuacje. Pierwsze przepisy prawne próbujące to uporządkować pojawiły się w latach 90. ubiegłego wieku. Kiedyś projektowało się zbiorniki retencyjne na wody deszczowe, by móc przepłukać kanalizację sanitarną. Wtedy jeszcze nie było pojazdów, które robiły to wodą pod ciśnieniem. Były czasy, że nikt nie miał nic przeciwko temu, by włączać większe obszary miasta z wodami opadowymi do kanalizacji sanitarnej. Nie było wówczas zakazu takich podłączeń.

- O ile wzrasta w czasie większych ulew ilość ścieków dopływających do miejskiej oczyszczalni?

- Nawet do trzech razy. Bywało i 15 tys. m3 na dobę. Jest to maksimum zdolności hydraulicznych oczyszczalni. To świadczy o skali problemu. Wówczas dochodzi do sytuacji, że woda deszczowa z posesji X miesza się ze ściekami z domu Y, by trafić do piwnicy w nieruchomości Z.

- Jak Pan zapatruje się na ewentualne przekazanie przez miasto wodociągom sieci kanalizacji deszczowej?

- Gdyby tak się stało, to zgodnie z nieraz cytowaną przeze mnie ustawą, musimy mieć pieniądze na jej eksploatację. Sprawdził się model, że to my jesteśmy inwestorem w budowę sieci kanalizacji sanitarnej. Mamy na to środki z opłat za odprowadzanie ścieków przekazywanych na amortyzację, czyli odtworzenie naszej sieci. Powinniśmy robić to z zysku, ale nasz majątek ma długi okres amortyzacji, więc możemy sobie na to pozwolić. Od nowego majątku byłyby także naliczane odpisy amortyzacyjne. Ponadto prawo wymaga od nas, abyśmy wtedy wprowadzili opłaty za odprowadzanie ścieków deszczowych.

Rozmawiał Jerzy Erdman

Powiązane artykuły:

Najnowsze artykuły:

pełna wersja Chojnice24  |  do góry

© chojnice24.pl  |  powered by intensys.pl